Paradoks sukcesu. Teoria perspektywy Kahnemana i Tversky'ego
Od jakiegoś czasu obserwuję zwłaszcza wśród zaprzyjaźnionych traderów, których poczynaniom mam możliwość przyglądać się z bliższej perspektywy, pewien paradoks. Nie wiedziałem jak to nazwać więc posłużyłem się terminem "paradoks sukcesu". Z racji tego, że nie chciałbym aby ten wpis był przesadnie obszerny, przejdę od razu do meritum.
Chodzi o sytuacje w których powtarzalnie, zdecydowanie łatwiej jest nam przetrzymywać pozycje stratne, aniżeli pozycje zyskowne. Ja ten temat mam przepracowany od dawna, oczywiście, jak każdy popełniam błędy, czasem bardzo głupie, niemniej moje porażki nigdy nie są efektem złożenia w całość przetrzymywania stratnych pozycji i ucinania zyskownych.
Kiedy walczę z rynkiem, z trendem i przetrzymuję pozycje stratne, nie wynika to z tego z czego u większości. Kiedy jednak rynek podąża w moim kierunku, uważam, że całkiem nieźle tym zarządzam. Przykładem czego niech będzie wczorajsze rozegranie DAXa.
Zatem, u wielu traderów takie przetrzymywanie strat, podążając za teorią perspektywy wspomnianych w nagłówku Kahnemana i Tversky'ego, bardziej odczuwamy straty aniżeli zyski o tej samej wielkości. Paradoksalnie, gdy pozycja jest zyskowna, większy strach przed potencjalną stratą motywuje do zamknięcia pozycji niż w sytuacji, gdy rynek porusza się w przeciwnym kierunku i istnieje nadzieja na odwrócenie trendu.
Osobiście udało mi się przepracować ten temat i przetrzymywane straty nie są dyktowane nadzieją na odwrócenie, a czymś znacznie gorszym, ale jest to temat na zupełnie inną okazję. Zyski z kolei potrafię przetrzymywać.
Nawet dziś w dyskusji z przyjacielem który zagrywał pozycje wzorowo, zgodnie z zasadami, ale ucinał zyski bardzo szybko, starałem się mu tłumaczyć, że jaki jest sens podejmowania ryzyka, skoro te pozycje nie mają szans zapłacić bo gdy tylko cena idzie chwilę w przeciwnym kierunku, następnie zawraca do poziomu wejścia, on pozycje zamyka.
O ile na dzisiejszej sesji jego zachowanie opłaciło się, ponieważ DAX po porannym podbiciu stracił paliwo do wzrostów i jego wyjścia z pozycji długich w okolicach szczytów z perspektywy czasu okazały się najlepszym rozwiązaniem, o tyle jestem przekonany, że w długim horyzoncie czasowym takie podejście nie ma szans się spinać.
Tematy przetrzymywania strat, i zysków, są zbyt obszerne aby zmieścić je w jednym artykule, dlatego w niniejszym chciałbym się skupić na przetrzymywaniu zyskownych pozycji. W przyszłości porozmyślamy o przetrzymywaniu strat.
Jedną z bardzo istotnych kwestii w przetrzymywaniu zyskownych pozycji jest wejście. Uważam, że im wejście będzie lepsze - tym łatwiej jest tą pozycją później zarządzać.
Inaczej radzi sobie trader którego pozycja została zajęta w takim miejscu, że cena krąży wokół transakcji przechodząc w zysk, stratę, następnie znów w zysk itd. Inaczej poradzi sobie trader, którego pozycja po wejściu bardzo szybko zaoferuje zysk - łatwiej mu będzie to utrzymać, zredukować czy w jakikolwiek sposób zdjąć ryzyko z pozycji.
Najpopularniejszym sposobem zdejmowania ryzyka jest przestawienie zlecenia stop na BE - czyli w miejsce wejścia. Osobiście bardziej sympatyzuję z zamknięciem części pozycji w taki sposób, aby zamknięta część pokrywała zyskiem potencjalną stratę na SL wyjściowym. Choć mówiąc szczerze, przyznam, że najczęściej staram się dograć setup od a do z, zamykając część dopiero po osiągnięciu targetu. Co nie znaczy, że nie stosuję częściowego zamykania na małej przestrzeni kiedy muszę zagrywać bardziej defensywnie.
Przyjmijmy, że otworzyłem transakcję sprzedaży, z wyjściowym SL wartości 30 pkt.
Jeśli cena podąży w oczekiwanym kierunku na 30 pkt, zamykając połowę pozycji - połowa z wyjściowym SL jest na BE. Czyli nawet jeśli po częściowym zaksięgowaniu posiadanej pozycji, cena wraca do punktu wyjścia, komfort psychiczny w takiej sytuacji jest dużo większy niż na początku.
Na początku moje ryzyko wynosi 30 pkt, po zaksięgowaniu połowy pozycji +30 pkt, moje ryzyko wynosi 0 i to bez przestawiania SL. Można oczywiście przestawić pozostałą połowę pozycji na poziom BE, nie pozostajemy wówczas z niczym, ale ja bardzo rzadko to praktykuję. Odpowiedź dlaczego jest bardzo prosta. W momencie kiedy cena powraca do punktu wyjściowego - ja zadaje sobie pytanie czy coś się zmieniło. Cena wróciła do poziomu na którym sprzedawałem - czy to już nie to? czy nic się nie zmieniło?
Jeśli nic się nie zmieniło, połówka pozycji pozostaje z wyjściowym SL, jeśli sytuacja wydaje się jeszcze bardziej atrakcyjna, mogę np ponowić zamkniętą połówkę i zmniejszyć stopa na 15 pkt - w takiej sytuacji setup nadal jest bez kosztowy. Jeśli jednak z układanki odpadły mi jakieś istotne elementy które wcześniej skłoniły mnie do sprzedaży, jestem w stanie pozostałą część pozycji zamknąć.
Zwłaszcza na rachunkach fundowanych, kiedy na etapie weryfikacji handlujemy na rachunku demo i nie mamy z tego praktycznie żadnych profitów, po za potencjalnym zaliczeniem weryfikacji do którego dążymy, trudno jest mi zrozumieć ucinanie pozycji zyskownych. Raz jeszcze nadmienię - że nie dotyczy to osób które handlują krótkie ruchy, skalpy itp. Chodzi o osoby które próbują rozgrywać swingi intraday. Bo jeśli potrafisz puszczać pozycje na 100 pkt w stratę kiedy nie masz racji, a kiedy masz rację księgujesz po 10-20 pkt - to nie przekonasz mnie, że w długim terminie się to zepnie.
Załóżmy teraz, że nasza pozycja krótka odjechała zgodnie z oczekiwaniami i zarabia w tej chwili 150 pkt. Ile razy doświadczyłeś sytuacji w której na drobnym zawahaniu ceny wyszedłeś z pozycji, po czym dosłownie chwilę później cena dołożyła kolejne 150 pkt spadku? Jeśli nie zaksięgowałeś części pozycji lub nie tolerujesz tego sposoby częściowego zamykania, warto na chłodno dokonać ponownej analizy (ja do tego wyłączam widok pozycji na wykresie, co ułatwia mi tą analizę wykonać rzetelnie) i ocenić do jakiego poziomu korekta to prawdopodobnie tylko korekta i cena z dużym prawdopodobieństwem tego poziomu nie wybije i tuż nad tym poziomem zabezpieczyć pozycje - jeśli zysk w tym miejscu jest dla Ciebie satysfakcjonujący - masz gotowe rozwiązanie.
Należy wypracować sobie bardzo silne przekonanie co do faktu, że pieniądze w otwartej pozycji to tylko cyferka - nie ma znaczenia - zwłaszcza na rachunkach weryfikacyjnych. Należy rozgrywać to co pokazuje rynek, nie co pokazuje kwota przy pozycji. A jeśli rozgrywasz to co pokazuje rynek, widzisz, że cena spada, ma problem z podbiciem, to 10-pktowe podbicie Cię nie wystraszy.
Kontynuując jednak temat podbicia... Nigdy nie zamykam zyskownych pozycji kiedy cena spada/rośnie - podąża w oczekiwanym kierunku. Nawet jeśli cena uderza w poziom docelowy - poziom do którego rozgrywałem pozycję - czekam, czy pojawia się reakcja czy też tej reakcji nie ma - jeśli reakcja się pojawia zamykam, jeśli jej niema, cena bardzo często przejedzie poziom docelowy o 20-50 pkt.
I nawet na przykładzie dzisiejszej sesji, cena osiągnęła poziom docelowy dla mojej pozycji i w ciągu 4 minut przejechała ten poziom o 67 pkt gdzie na poziomie docelowym miałem 107 pkt. Warto dać rynkowi pooddychać i jestem przekonany, że takie podejście rekompensuje sytuacje w których cena uderzy nasz poziom docelowy i natychmiast odbije urywając nam z zysku kilka pkt.
Przyjrzyj się powyższemu wykresowi i zobacz co na wykresie minutowym zrobiła cena z moim poziomem docelowym. A to co zrobiła otwiera drogę do mojego ulubionego zabiegu pomagającego utrzymywać zyskowne pozycje. W tym przypadku to się nie sprawdziło bo mieliśmy do czynienia ze sporym podbiciem.
Ale w momencie kiedy cena przejechała poziom docelowy o 67 pkt - mogłem w miejscu docelowym zabezpieczyć pozycję na SL. W takiej sytuacji poziom do którego planowałem dograć pozycję, staje się poziomem na którym pozycja jest zabezpieczona - czyli to co chciałem ugrać jest już zabezpieczone, a jednocześnie pozwalam rynkowi iść dalej. A takie sytuacje rodzą się z małej rzeczy - z pozwolenia rynkowi na wykonanie kroku, wstrzymania się z zamknięciem pozycji w miejscu docelowym na minutę, dwie czy pięć.
Ja wiem, że wszyscy mamy z góry określone poziomy SL i TP, wchodzimy ustawiamy SL , ustawiamy TP i czekamy 😃 Realia są jednak zupełnie inne.
Zanim cena osiągnie SL czy TP większość z nas wykona szereg kombinacji. Są oczywiście osoby, które faktycznie rozgrywają w taki sposób ze stoickim spokojem Wejście, SL , TP i nawet nie śledzą co się dzieje dalej - ale nie oszukujmy się, stanowią zdecydowaną mniejszość. A my pragniemy dotrzeć do większości i skłaniać do refleksji.
Oddzielmy więc emocje od naszych strategii i starajmy się płynąć z rynkiem.
Porównajmy to do jakiejś maszyny do gier losowych. Wygląda na to że trafiliśmy jakąś figurę, która bardzo dobrze płaci - realizujemy wypłatę - no i te automaty wyrzucają chyba 5złotówki (wiem bo szef w mojej pierwszej pracy lata temu był wielkim fanem tych urządzeń, jako kierowca często musiałem się wyczekać, aż przepuści kilka stów - zdarzało się że zarobił) - no i ten automat te piątki sypie - czekamy aż przestanie sypać? Czy w losowym momencie odchodzimy z garścią piątaków, a automat niech sobie sypie dalej?
Podsumowując, wiele zależy od perspektywy, a perspektywa z jakiej będziemy patrzeć na posiadaną pozycję, zależy od działań i decyzji jakie podejmiemy już w pierwszej fazie trejdu. Niezwykle istotną umiejętnością jaką można wypracować - jest ignorowanie wyniku. Czasem ma to swoje minusy i pozwala nam podjąć przesadnie duże ryzyko, dlatego do takiego spojrzenia potrzebne są sztywne zasady. Jeśli gram dobrze skalkulowaną pozycją, o stałym rozmiarze i nie dokładam do stratnych, nie muszę się martwić o wynik, wystarczy egzekwować założenia strategii. Gorzej kiedy odpływamy, a patrząc na wynik pojawia się przerażenie.